Przejdź do głównej zawartości

Bagażnik przedni low-rider Crosso - test


Materiał: Aluminium 6061/T6 TIG
Waga: 655 g
Nośność: 15 kg
Średnica rur: 10,2 mm
Wysokość ramki: 30,3 cm
Szerokość ramki (górna krawędź): 25,5cm
Gwarancja: 24 miesiące
Kolor: srebrny (w ofercie także czarny)
Cena: ok. 119 zł
Data zakupu: czerwiec 2014 rok





Bagażnik pozwala na montaż sakw przednich. Idealnie współgra z dedykowanymi do niego sakwami Crosso, ale można na nim zamontować także torby innych producentów. Pasuje do widelców o średnicy goleni od 25 do 50mm, przeznaczony głównie pod hamulce v-brake, ale nie koliduje również z hamulcami tarczowymi.

Montaż low-rider Crosso

Montaż bagażnika opiera się o mocowanie na piwotach hamulców v-brake i na goleniach widelca za pomocą obejm. Możliwe jest założenie low-ridera na rowerach bez v-braków, jednak wówczas konstrukcja straci nieco na sztywności, a ładowność bagażnika obniży się - jak podaje producent - z 15kg do 5kg. Jeśli na przednim kole nie ma hamulców "V", ale znajdują się piwoty lub nagwintowane otwory do ich mocowania, montaż przebiega w sposób standardowy. Poniżej instrukcje ze strony Crosso:
  • Montaż z wykorzystaniem piwotów hamulców v-brake:

  •  Montaż na widelcu bez hamulców v-brake:

W komplecie otrzymujemy wszystko, co potrzebne do założenia bagażnika: instrukcję montażu, dwie ramki (oznaczone literami: R (czyli right, tj. na prawą stronę roweru), L (czyli left - na lewą stronę)), śruby, podkładki, łącznik usztywniający (pałąk), trzy rodzaje obejm o średnicach: 30mm, 40,5mm, 50mm (dopasowujemy odpowiednie do rozmiaru widelca w naszym rowerze).




 Wrażenia z użytkowania low-ridera.

Po pierwszym zamontowaniu bagażnika i założeniu sakw, nieśmiało przejechałam kilkaset metrów w celu wypróbowania nowego sprzętu. Sama świadomość dodatkowego elementu na przednim kole sprawiała, że prowadziłam rower z odrobiną strachu i zwiększoną ostrożnością. Czułam jak gdybym cofnęła się do czasów dzieciństwa, kiedy to pierwszy raz wsiadłam na rower bez pomocy dorosłej osoby i cieszyłam się z każdym przebytym metrem, że jeszcze się nie przewróciłam. Podobne obawy przed utratą równowagi towarzyszyły mi tym razem przy testowej jeździe z sakwami na bagażniku. Jednak już po przejechaniu niedługiego odcinka, zauważyłam, że moje obawy są bezpodstawne. Uspokoiłam się. Bagażnik trzymał się sztywno, a sakwy stabilnie do niego przylegały.

Pierwszemu poważniejszemu egzaminowi bagażnik został poddany podczas mojego wyprawowego debiutu na trasie Dźwirzyno - Hel. W produkt Crosso zaopatrzyłam się na krótko przed wyjazdem, tym samym nie mając za wiele okazji na jego dogłębniejsze przetestowanie, dlatego też w czasie kręcenia pierwszych kilometrów wciąż jeszcze przepełniona obawami, zwracałam uwagę na jego obecność. Jednak szybko przekonałam się, że jest to produkt wart zaufania. Low-rider umożliwił równomierniej rozłożyć ciężar ekwipunku na rowerze, bez wyłącznego obciążania tylnego koła. Pokonaliśmy razem wyboiste, leśne ścieżki, fragmenty piaszczystego wybrzeża, a nawet przedzieraliśmy się przez bagna. Sakwy nie wypięły się, a bagażnik sztywno trzymał się na rowerze. Bardzo szybko zapomniałam o jego istnieniu, a wręcz dziwnie i niepewnie jechało się po jego zdjęciu wraz z sakwami.
Drobne niedociągnięcie stanowił luzujący się łącznik (pałąk) usztywniający konstrukcję, myślę jednak, że pozostawało to bez większego znaczenia dla funkcjonalności bagażnika. Oprócz tego, poważniejszym mankamentem jaki zauważyłam, to wygięcie poprzecznego fragmentu bagażnika, do którego mocuje się obejmy, przytrzymujące całą konstrukcję na rowerowym widelcu.

 

Nie wiem co mogło być przyczyną takiego stanu rzeczy, zaznaczam, że sakwy nie były przeciążone. A zatem?! Słaby punkt konstrukcyjny w tym miejscu? Felerny egzemplarz? Czy może zbyt mocne dokręcenie śrub moją kobiecą dłonią??! Chyba pytania te pozostaną retorycznymi.

Reasumując, uważam, iż low-rider Crosso jest produktem wartym uwagi i zaufania oraz konkurencyjnym w porównaniu do innych bagażników tej klasy oferowanych na rynku. Jestem zadowolona z jego zakupu oraz użytkowania, dotychczas mnie nie zawiódł i mam nadzieję, że jeszcze długo posłuży podczas wypraw małych i dużych.




Komentarze

Popularne posty

Wymiana korby i suportu na kwadrat- czyli o tym co bardziej męskie w kobiecym wydaniu.

W moim rowerze postanowiłam po raz pierwszy wymienić cały napęd, a dokładnie mechanizm korbowy, wkład suportu, wolnobieg oraz łańcuch. Pomyślałam, że przy okazji może to stanowić temat na bloga. W tym wpisie chciałam poświęcić uwagę tylko suportowi i mechanizmowi korbowemu. Na wstępie zaznaczę, że nie istniała taka konieczność, by wymieniać napęd. Zębatki były w dobrym stanie, nie przypominały ostrych zębów rekina, nic nie trzaskało podczas jazdy, zmiana biegów odbywała się płynnie. Rower od nowości po dwóch sezonach miał przejechane niecałe 6 tysięcy km (wcześniej już raz wymieniałam łańcuch i wolnobieg). Spokojnie wykręciłabym na starym napędzie jeszcze niejeden sezon. Jednak mój rower należy do tych przeciętnych i tańszych, dlatego zastosowane w nim komponenty są również stosunkowo niedrogie, więc postanowiłam tak bardziej profilaktycznie niż z konieczności wymienić wspomniane wyżej elementy. Jeżdżę głównie samotnie, chciałam więc mieć spokojne sumienie i pewność, że mam nowe c...

Jak wymienić wolnobieg w rowerze?

Wolnobieg to już dziś coraz rzadziej spotykane rozwiązanie, stosuje się go jeszcze w rowerach z niższej półki cenowej, ale nieuchronnie wypierany jest przez kasetę. Mimo, iż wolnobieg jest "gatunkiem" na wymarciu, postanowiłam poświęcić mu nieco uwagi, bo być może są jeszcze osoby zainteresowane jego serwisem. Mój rower fabrycznie także był wyposażony w wolnobieg. BYŁ, ponieważ po kilku sezonach postanowiłam jednak założyć kasetę. Nim to nastąpiło kilka razy miałam okazję wymieniać wolnobieg w swoim rowerze, więc postanowiłam podzielić się doświadczeniem. Wolnobieg

Samotne 300 km rowerem w jeden dzień?! O dłuższych dystansach w oczach amatorki i z perspektywy zwyczajnego roweru.

Dzień 30 sierpnia 2015 roku zapewne mocno zapisze się w mojej rowerowej historii. W tym bowiem dniu udało mi się przejechać 300 km! Poniżej chciałam przedstawić relację z moich jednodniowych rekordów: 200 km (w 2014 r) i 300 km w roku 2015. Rowerem zaczęłam jeździć mniej więcej w czerwcu 2014 roku, tak sporadycznie, przeważnie w weekendy. Do sierpnia siedziałam na rowerze w sumie 12 razy, a długość pokonywanych przeze mnie tras mieściła się w przedziale 50- 60km i raz 100 km. Dwa miesiące później, czyli w sierpniu, zamieściłam na jednym z portali podróżniczych ogłoszenie o chęci dołączenia do jakiejkolwiek wyprawy rowerowej. W wyniku tego ogłoszenia pojechałam z  nieznajomymi chłopakami na Hel (wyprawa zaczynała się w Szczecinie, ja dopiero mogłam dołączyć w Kołobrzegu - tu przeczytasz relację ). To pierwszy taki kilkudniowy wypad z pełnym ekwipunkiem w moim wykonaniu, więc towarzyszyły mi spore emocje. Najdłuższy odcinek z jakim przyszło mi się zmierzyć wyniósł 118 km. Pr...