Przejdź do głównej zawartości

Jak rozkuć łańcuch w rowerze i założyć nowy?

Każdy użytkownik roweru prędzej czy później spotka się z koniecznością wymiany starego, wyciągniętego łańcucha na nowy. Oczywiście można udać się z tym do serwisu rowerowego, ale czemu nie spróbować uporać się z tym samodzielnie? Sprawa wygląda nieco prościej, kiedy mamy łańcuch zapinany na spinkę - wówczas wystarczy ją tylko odpiąć, zdjąć łańcuch, założyć nowy i spiąć spinką. Ten system jest także wygodny w sytuacji kiedy chcemy ściągnąć łańcuch do wyczyszczenia (można jednak czyścić łańcuch bez jego ściągania i ja tak robię). Osobiście nie należę do zwolenników spinek - coś co szybko i łatwo się zapina, często łatwo samoczynnie się odpina. Poza tym wielokrotne zdejmowanie i zakładanie spinki też nie pozostaje bez wpływu na jej trwałość i skuteczne "trzymanie" łańcucha, więc co jakiś czas należy kupić nową. 

O spinkach nie będę się więcej rozwodzić, przejdę do zdejmowania łańcucha poprzez rozkuwanie jednego ogniwa. Niejeden raz wymieniałam zużyty łańcuch i zakładałam nowy, więc podzielę się z Wami moim skromnym doświadczeniem.

Na początek, żebyśmy się dobrze zrozumieli, wyjaśnię podstawowe terminy, które będą się pojawiać przy omawianiu tematu, a które być może nie dla każdego są jasne. Czym jest ogniwo łańcucha i co to jest pin? 


Budowa łańcucha rowerowego.


Kiedy należy wymienić łańcuch?

Znane są mi 3 najpopularniejsze metody określające właściwy moment zmiany łańcucha. 
 
Sposób nr 1 - najmniej opłacalny, czyli jazda do całkowitego zużycia łańcucha. Jeździmy tak długo, aż z napędu zaczną dobiegać trzaski, łańcuch rozciągnie się do tego stopnia, że będzie niszczyć zębatki i przeskakiwać po nich. Zjawisko to oznacza, że do wymiany mamy już nie tylko łańcuch, ale i zębatki, więc właściwie cały napęd. Sama zmiana łańcucha na nic już się nie zda, nowy łańcuch nie dojdzie do porozumienia z pozostałymi zniszczonymi elementami napędu. Pozostaje nam już tylko wymiana całego napędu, a to wiąże się z większym wydatkiem.
 
Sposób nr 2 - co jakiś czas systematycznie mierzymy stopień zużycia łańcucha i wymieniamy go na nowy, gdy jest wyciągnięty. Do dokonania pomiaru potrzebny będzie nam specjalny przyrząd zwany przymiarem do łańcucha (zdjęcie poniżej). 
 
Przymiar do sprawdzania stanu zużycia łańcucha rowerowego.

Poziom wyciągnięcia łańcucha określany jest w procentach (%). Na moim przymiarze widnieje podziałka z wartościami 0,75 % oraz 1% (niektóre mają jeszcze wartość 0,5%). Pomiaru dokonujemy poprzez włożenie w łańcuch najpierw jednej strony przyrządu (węższego końca z wcięciami czyli tego po prawej stronie na powyższym zdjęciu). Jeśli drugi koniec z wypustkami i wartością 0,75% nie wchodzi między ogniwka łańcucha, oznacza to, iż łańcuch jest jeszcze w dobrej kondycji i możemy na nim dalej jeździć. 
 
Łańcuch w dobrej kondycji - przymiar nie wchodzi w łańcuch po stronie z wartością 0,75%

Łańcuch w dobrej kondycji - przymiar nie wchodzi w łańcuch po stronie z wartością 1%

Jeśli natomiast przymiar z łatwością wpada między ogniwa, wówczas najlepiej wymienić łańcuch na nowy (zwłaszcza przy sprzęcie wyższej klasy). Założenie go w optymalnym momencie sprawi, że będzie współpracował z resztą napędu. Jeśli natomiast strona przymiaru z wartością 1% całkowicie wpada nam w łańcuch jest to definitywny znak, że mamy łańcuch do wymiany. Czasem może się okazać, że jest już za późno, a nowy łańcuch nie działa poprawnie z resztą zużytego napędu. Przyznam szczerze, że mi nie zdarzyło się wymieniać łańcucha, gdy przymiar wskazywał 0,75% zużycia. Zazwyczaj jeżdżę dalej aż do momentu, kiedy wyciągnięcie łańcucha wynosi 1% i wówczas zakładam nowy. Mam sprzęt niskiej klasy, więc nie boję się zaryzykować, ewentualna wymiana całego napędu nie pociągnie za sobą horrendalnych kosztów. Natomiast w przypadku gdy i tak planuję w najbliższej przyszłości wymianę korby oraz kasety, wówczas jeżdżę na tym samym łańcuchu aż do tzw. zajechania całego napędu.
 
Przymiar wchodzi w łańcuch - wskazuje 1% zużycia. Łańcuch do wymiany!


Sposób nr 3 - Metoda jeżdżenia na 3 łańcuchy. 
Kupujemy 3 łańcuchy i jeździmy kolejno na każdym z nich taki sam dystans. Najpierw zakładamy pierwszy łańcuch i jeździmy ok. 400 km, następnie zdejmujemy go i zakładamy drugi łańcuch, też jeździmy na nim ok. 400 km. Analogicznie w ten sam sposób postępujemy z trzecim łańcuchem. Później porównujemy, który z tych 3 łańcuchów najmniej się wyciągnął, czyli jest najkrótszy i go zakładamy. Jeździmy ponownie 400 km, po czym porównujemy łańcuchy i zmieniamy na ten najkrótszy, czyli najmniej zużyty. W ten sposób jeździmy do momentu wyciągnięcia się wszystkich łańcuchów. Następnie sprawdzamy stan zębatek na kasecie oraz to czy możemy założyć nowy łańcuch czy jednak trzeba wymienić zarówno łańcuch jak i kasetę.
Ten sposób pozwala na znaczne wydłużenie żywotności całego napędu. Metodę tą opłaca się stosować w przypadku droższego napędu wyższej klasy. Lepiej bowiem dbać o regularną wymianę łańcucha, niż narazić się na koszty związane z koniecznością przedwczesnego zakupu kasety oraz korby. Nieco inaczej sytuacja prezentuje się w przypadku napędu niższej klasy - tu mamy do czynienia z tanimi komponentami, kaseta często jest niewiele droższa od łańcucha, a więc jazda z zastosowaniem metody 3 łańcuchów mija się z celem.
 
 
Jaki łańcuch kupić?

Dobór łańcucha zależy od ilości przełożeń/biegów z tyłu w rowerze, a inaczej mówiąc od liczby zębatek na wolnobiegu/kasecie (element umieszczony na tylnym kole ;-)). W przypadku dziewięciu zębatek kupujemy łańcuch 9-rzędowy (drobny wyjątek stanowi rower z ilością przełożeń 6/7/8 - tu będzie pasował ten sam łańcuch). Od ilości zębatek zależy szerokość łańcucha - im więcej zębatek, tym zmniejsza się odległość pomiędzy nimi (są ciaśniej upakowane na kasecie), a co za tym idzie wymaga to węższego łańcucha. W związku z tym szerszy 7- rzędowy łańcuch nie będzie prawidłowo działał na kasecie o 10-ciu zębatkach (może np. spadać, zakleszczać się). Jeśli natomiast węższy łańcuch 10- rzędowy założymy do kasety 9-rzędowej (więc przeskok jest tylko o jedno przełożenie), wówczas nie powinno być kłopotów z poprawną pracą napędu. Najlepiej jednak kupować łańcuch dopasowany do napędu.
 
Łańcuch odpowiedni do napędów z ilością przełożeń 6/7/8. Ten ma akurat 114 ogniw.

 
Przy zakupie łańcucha możemy spotkać się z różnymi jego długościami, są np. łańcuchy na 114 czy 118 ogniw i inne. Istnieją różne metody doboru długości łańcucha do napędu. Najprościej jest policzyć ilość ogniw w swoim dotychczasowym łańcuchu i kupić nowy z taką samą ich liczbą. Często w sklepie otrzymamy łańcuch dłuższy niż potrzebujemy, np. 116 ogniw, zamiast 114. Ja w tej sytuacji wykuwam niepotrzebną ilość ogniw i skracam sobie łańcuch do potrzebnej długości, czyli 114 ogniw.  Błędem jest porównywanie długości starego łańcucha do nowego, gdyż stary jest zużyty, rozciągnięty i pomiar nie będzie miarodajny. 
 

Jak rozkuć łańcuch i jakich narzędzi potrzebujemy?

Do wykonania "operacji" rozkucia łańcucha potrzebny będzie dedykowany do tego celu skuwacz. Można próbować bez niego, np. z wykorzystaniem młotka, gwoździa i nakrętki, ale szkoda zachodu, tym bardziej, że skuwacz nie kosztuje wiele, a posłuży długo. Na rynku możemy spotkać różne modele. Każdy składa się z trzonka (uchwytu) i metalowego trzpienia (szpilki), poprzez wkręcanie którego wykuwamy pin (sworzeń/bolec) łączący ogniwa łańcucha. Ja posiadam dwa skuwacze widoczne na poniższym zdjęciu (ten cały stalowy kupiłam, korzystam z niego najdłużej i jest to najzwyklejszy model, a czarny wygrałam w konkursie :-)). Czarny wymaga do działania jeszcze klucza imbusowego, którym wkręcamy/wykręcamy trzpień.

Skuwacze do łańcucha rowerowego.
Skuwacz do łańcucha rowerowego.
 

Skuwacze ze zdjęcia powyżej stosuję naprzemiennie, czasem jednym dobrze mi się rozkuwa, a drugim lepiej zakuwa łańcuch. Stalowy jest jakby troszkę mniej stabilny, trzpień przy wkręcaniu delikatnie się rusza, przez co czasem trudniej ucelować idealnie w środek sworznia i go wykuć oraz prosto zakuć nowy pin. Jednak przy odrobinie cierpliwości i wprawie spokojnie da się to zrobić. Przy rozkuwaniu może nie ma to aż takiego znaczenia, gdyż zużyty łańcuch raczej już na nic się nie przyda. Natomiast jest to istotne przy łączeniu łańcucha (zakuwaniu) - jeśli pin wejdzie krzywo, może uszkodzić blaszki ogniwa, wykrzywić je, a nawet skutkować tym, że nie uda się już połączyć łańcucha (lub może on nie pracować płynnie). Na podstawie własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że przy zakupie skuwacza warto zwrócić uwagę na trzon - większy sprawi, że po prostu wygodniej i stabilniej trzyma się całe narzędzie.

Rozkuwanie rozpoczynam od zaparcia wózka tylnej przerzutki (ten element gdzie są dwa zębate kółeczka) o jakiś przedmiot, tak by łańcuch nie był napięty i nie "sprężynował", lecz swobodnie zwisał. Można też zsunąć łańcuch z korby (czyli zębatek z przodu roweru), przez co uzyskamy ten sam efekt, łańcuch będzie luźno zwisał, co ułatwi nam zadanie.

Samoróbka ;-) Zaparcie wózka przerzutki niweluje napięcie łańcucha i ułatwia rozkuwanie.
  

Łańcuch wkładamy w specjalne wyżłobienie w skuwaczu, przytrzymujemy palcem, aby się nie wysuwał, powoli dokręcamy trzpień (szpilkę) skuwacza i patrzymy czy wchodzi on centralnie w pin łączący ogniwa (jeśli wchodzi krzywo, należy poprawić ułożenie łańcucha w skuwaczu). 

Rozkuwanie łańcucha - trzpień skuwacza musi wchodzić idealnie w środek pinu łańcucha.


Rozkuwanie łańcucha innym rodzajem skuwacza. Trzpień skuwacza wchodzi centralnie w pin.
Rozkuwanie łańcucha. Właściwe ułożenie ogniw w skuwaczu.
Rozkuwanie  łańcucha. Prawidłowe ułożenie łańcucha w skuwaczu. Trzpień centralnie wchodzi w pin.

 

Na początku rozkuwania napotkamy opór, później jest troszkę łatwiej i pod koniec, gdy pin wysuwa się przez drugą ściankę ogniwa znów napotkamy wyczuwalny opór. Najlepiej jest wykuwać bardzo ostrożnie, powoli i w momencie wyczucia drugiego oporu wycofać trzpień skuwacza i skontrolować stan wysunięcia pinu, sprawdzić czy już możliwe jest rozłączenie łańcucha. Nie trzeba wykuwać pinu do końca, wystarczy, że schowa się on prawie na równi ze ścianką ogniwa i już będzie możliwe rozłączenie łańcucha. Nie ma  to znaczenia jeżeli łańcuch jest zużyty i zamierzamy go wyrzucić. Natomiast jeśli np. wykuwamy niepotrzebne, nadmiarowe ogniwa z nowego łańcucha, ważne jest aby nie wykuwać całkowicie pinu z ogniwa, lecz do momentu kiedy jego końcówka zostanie w ściance ogniwa! Jeśli "wyciśniemy" cały pin z ogniwa, wówczas będzie bardzo trudno wkuć go ponownie i połączyć łańcuch, często kończy się to wykrzywieniem blaszki ogniwa i niezdatnością do użytku. Przyznam, że zdarzyło mi się nawet nie jeden raz wykuć pin całkowicie z ogniwa. Na szczęście udało mi się go zawsze wkuć z powrotem, choć kosztowało mnie to sporo czasu i wiele nerwów.
Od razu dodam, że nie zaleca się ponownego zakuwania łańcucha w tym samym miejscu. Ja na własną odpowiedzialność spróbowałam i wszystko było w najlepszym porządku. Oczywiście jeśli kilkukrotnie będziemy rozkuwać i zakuwać w tym samym miejscu, to z pewnością może to osłabić łańcuch, doprowadzić do jego rozerwania w czasie jazdy. Uważam jednak, że jeśli powtórzymy tą czynność 1-3 razy w tym samym miejscu, raczej nie powinno nic się zadziać.
 Prawidłowo rozkuty łańcuch - pin zostaje w ściance ogniwa.
 Prawidłowo rozkuty łańcuch - pin pozostaje w ściance ogniwa.


 
Skuwanie łańcucha.
 
Proces ten stanowi odwrotność rozkuwania. Rozpoczynamy od połączenia w dłoniach końców łańcucha, tj. ogniwa układamy bardzo równo, tak jak powinny być oryginalnie (otwory w ściankach ogniwa muszą być idealnie ułożone względem siebie). Tak przygotowane ogniwa wkładamy wystającym pinem od strony trzpienia, przytrzymujemy je palcem, aby ogniwa się nie przesuwały, nie unosiły. Powoli wkręcamy trzpień skuwacza w pin, a tym samym powodujemy, że pin wchodzi w ogniwo.
 
Skuwanie łańcucha. Wystający pin ułożony od strony trzpienia skuwacza.


Skuwanie-otwory w ściankach skuwanego ogniwa powinny być ułożone równo względem siebie. Otwór nie może być przysłonięty przez skuwacz - pin musi mieć możliwość swobodnego wyjścia przez otwór.

Cały czas kontrolujemy czy trzpień (bolec/szpilka) skuwacza trafia centralnie w pin, nie przesuwa się na boki, a tym samym czy nie wykrzywia ścianek łańcucha. Jeśli napotykamy opór sprawdzamy czy pin wchodzi idealnie w swoje miejsce. Jeżeli widzimy, że pin zaczyna wykrzywiać się na boki, cofamy trzpień skuwacza, najlepiej odwrócić ogniwo w skuwaczu i wycofać trochę pin (wykuć go, wykonać poprawkę) i ponowić dalsze skuwanie. Początkowo pin wsuwa się "gładko", wyraźny opór napotkamy w końcowym etapie, kiedy pin wchodzi w drugą ściankę ogniwa. Skuwanie kończymy w momencie, kiedy pin po zewnętrznych stronach ogniwa wystaje na taką samą długość jak w pozostałych ogniwach łańcucha.
Tu ważna uwaga! Często po skuciu łańcuch w tym miejscu nie pracuje płynnie, "nie składa" się tak lekko jak pozostałe ogniwa. Wówczas należy złapać łańcuch w dłonie po obu stronach skuwanego miejsca i delikatnie powyginać łańcuch na boki. Mi ten sposób zawsze się sprawdza i łańcuch działa lekko, bez oporów.
 
Po zakuciu, w celu przywrócenia płynnej pracy łańcucha można "powyginać" na boki skuwane ogniwo.

 
Warto spróbować samemu skuć łańcuch, gdyż jest to niewątpliwie przydatna umiejętność. Sprawia, że w każdym miejscu na trasie jesteśmy samowystarczalni, niezależni od serwisu rowerowego. W przypadku zerwania łańcucha możemy samodzielnie naprawić usterkę i ruszyć w dalszą drogę, a nie iść pieszo z rowerem u boku. Skuwacz to przydatna rzecz i jest jednym z narzędzi, które zawsze mam przy sobie podczas każdego rowerowego wyjazdu.
 
Na moim Instagramie znajduje się krótki filmik przedstawiający rozkuwanie łańcucha w moim wykonaniu 😀  Jeśli chcesz obejrzeć, kliknij tutaj.
 



Komentarze

  1. Ogromnie szanuję za pieczałowicie przygotowany opis całej procedury!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dziękuję za docenienie włożonych starań w przygotowanie wpisu!

      Usuń
  2. W sumie to lepiej/łatwiej założyć zwykłą spinkę ale i tak szacun za opis i zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! :-) Podzielam Twoje zdanie - spinkę łatwiej założyć, dlatego zajęłam się mniej oczywistym zagadnieniem ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Wymiana korby i suportu na kwadrat- czyli o tym co bardziej męskie w kobiecym wydaniu.

W moim rowerze postanowiłam po raz pierwszy wymienić cały napęd, a dokładnie mechanizm korbowy, wkład suportu, wolnobieg oraz łańcuch. Pomyślałam, że przy okazji może to stanowić temat na bloga. W tym wpisie chciałam poświęcić uwagę tylko suportowi i mechanizmowi korbowemu. Na wstępie zaznaczę, że nie istniała taka konieczność, by wymieniać napęd. Zębatki były w dobrym stanie, nie przypominały ostrych zębów rekina, nic nie trzaskało podczas jazdy, zmiana biegów odbywała się płynnie. Rower od nowości po dwóch sezonach miał przejechane niecałe 6 tysięcy km (wcześniej już raz wymieniałam łańcuch i wolnobieg). Spokojnie wykręciłabym na starym napędzie jeszcze niejeden sezon. Jednak mój rower należy do tych przeciętnych i tańszych, dlatego zastosowane w nim komponenty są również stosunkowo niedrogie, więc postanowiłam tak bardziej profilaktycznie niż z konieczności wymienić wspomniane wyżej elementy. Jeżdżę głównie samotnie, chciałam więc mieć spokojne sumienie i pewność, że mam nowe c

Jak wymienić wolnobieg w rowerze?

Wolnobieg to już dziś coraz rzadziej spotykane rozwiązanie, stosuje się go jeszcze w rowerach z niższej półki cenowej, ale nieuchronnie wypierany jest przez kasetę. Mimo, iż wolnobieg jest "gatunkiem" na wymarciu, postanowiłam poświęcić mu nieco uwagi, bo być może są jeszcze osoby zainteresowane jego serwisem. Mój rower fabrycznie także był wyposażony w wolnobieg. BYŁ, ponieważ po kilku sezonach postanowiłam jednak założyć kasetę. Nim to nastąpiło kilka razy miałam okazję wymieniać wolnobieg w swoim rowerze, więc postanowiłam podzielić się doświadczeniem. Wolnobieg

Samotne 300 km rowerem w jeden dzień?! O dłuższych dystansach w oczach amatorki i z perspektywy zwyczajnego roweru.

Dzień 30 sierpnia 2015 roku zapewne mocno zapisze się w mojej rowerowej historii. W tym bowiem dniu udało mi się przejechać 300 km! Poniżej chciałam przedstawić relację z moich jednodniowych rekordów: 200 km (w 2014 r) i 300 km w roku 2015. Rowerem zaczęłam jeździć mniej więcej w czerwcu 2014 roku, tak sporadycznie, przeważnie w weekendy. Do sierpnia siedziałam na rowerze w sumie 12 razy, a długość pokonywanych przeze mnie tras mieściła się w przedziale 50- 60km i raz 100 km. Dwa miesiące później, czyli w sierpniu, zamieściłam na jednym z portali podróżniczych ogłoszenie o chęci dołączenia do jakiejkolwiek wyprawy rowerowej. W wyniku tego ogłoszenia pojechałam z  nieznajomymi chłopakami na Hel (wyprawa zaczynała się w Szczecinie, ja dopiero mogłam dołączyć w Kołobrzegu - tu przeczytasz relację ). To pierwszy taki kilkudniowy wypad z pełnym ekwipunkiem w moim wykonaniu, więc towarzyszyły mi spore emocje. Najdłuższy odcinek z jakim przyszło mi się zmierzyć wyniósł 118 km. Przeży